Dzisiaj postanowiłem zerwać się z samego rana i sprawdzić, kiedy lepiej mi się biega. I zdecydowanie jest to poranek. Pochmurny. Z wiaterkiem.
- jest chłodniej, nie wyglądam więc jak wielka, spocona świnka (tylko jak zwykła 😉 )
- jest mniej muszek, meszek, komarów i innego latającego tałatajstwa
- nie muszę co chwilę przystawać żeby japońscy turyści mogli zrobić sobie ze mną zdjęcie
- nadal śpię, więc organizm jeszcze nie czai co go czeka i nie przestawia się w tryb „chyba cię pogięło”
- można skoczyć na Żubra 😉