Koniec karnawału zbliża się nieubłaganie, warto więc nieco zaszaleć w „ostatkowy” weekend. Jeśli nie wybieracie się do Rio de Janeiro i stawiacie na imprezę z mniejszym rozmachem, przykładowo domówkę, mam dla Was propozycję kulinarną. Została przetestowana osobiście na Sylwestra, tak więc można powiedzieć, że jest sprawdzona. Zażaleń nie było 😉
Na początek potraktujcie gości przystawkami:
Bruschetta
Potrzebujemy bagietkę (najlepiej z ciemnej mąki), duży pomidor, czosnek, świeżą bazylię, sól, pieprz oraz oliwę. Bagietkę kroimy na ok. 1cm kromki (na ukos), skrapiamy oliwą i wrzucamy do piekarnika aby przygotować grzanki. Kiedy grzanki się ozłocą (czarne – za późno ;)) nacieramy je czosnkiem. Pomidora kroimy w kostkę (małą), dodajemy posiekany ząbek czosnku i drobno pokrojoną bazylię. Wszystko razem mieszamy, doprawiając solą i pieprzem do smaku. Tak przygotowaną mieszankę nakładamy na grzanki i serwujemy gościom.
Melon z szynką
Chyba najszybsza przystawka z całego zestawu. Potrzebny jest nam melon oraz szynka (parmeńska albo prosciutto). Melona obieramy i kroimy na małe kawałki (ale nie za małe;)). Na każdy kawałek melona dorzucamy kawałek szynki i mocujemy ją wykałaczką. I gotowe.
Szaszłyki „na zimno”
Składniki: kurza pierś, suszone pomidory w zalewie, mini mozarelki, zielone (kub czarne) oliwki, zioła prowansalskie i długie wykałaczki (bądź patyki do szaszłyków). Kurczaka kroimy na kawałki (takie na szaszłyki) i smażymy na patelni na rozgrzanej oliwie. Posypujemy ziołami prowansalskimi i zdejmujemy z ognia. Po wystudzeniu zabieramy się za robienie szaszłyków. W moim przypadku wyglądało to tak: mini mozarelka, kawałek suszonego pomidora, oliwka, kawałek kurczaka, oliwka, kawałek suszonego pomidora, mini mozarelka. I patyk się kończył 🙂
Grissini w „bukiecie”
Potrzebujemy włoskich paluchów grissini (my użyliśmy oliwkowych i z rozmarynem), włoską szynkę (patrz Melon z szynką) i ricottę (albo inny serek do smarowania, ale jak po włosku to po włosku). Plastry szynki smarujemy serkiem i zwijamy je na jednej połowie palucha. Tak przygotowane „pałeczki” ustawiamy w jakimś wysokim naczyniu. Tutaj mała uwaga – nie przewidziałem tego, że pieczywo może zacząć rozmakać od sera i robić się nieco „ciapowate”, tak więc należy je dość szybko spożyć.
Gdy goście zaspokoją już pierwszy głód, atakujemy ich włoską klasyką:
Cannelloni
Potrzebna nam będzie paczka makaronu cannelloni (tu polecam ten z Lubelli), ok. 700g mięsa mielonego, słoik sosu bolognese (bardziej ambitni mogą zrobić go własnoręcznie), opakowanie sosu beszamelowego (ambitni kucharze – wiecie co robić ;)), ok. 200g sera żółtego (twardego), oliwa, czosnek, sól i pieprz.
Na rozgrzaną patelnię z oliwą wrzucamy mięso mielone. Przesmażamy ok. 5 minut dodając posiekany czosnek oraz sól i pieprz. Następnie dodajemy sos bolognese i smażymy jeszcze z 5 minut. Odstawiamy do wystygnięcia i przygotowujemy sos beszamelowy według przepisu na opakowaniu. Rurki makaronu napełniamy farszem i układamy w żaroodpornym naczyniu. Całość zalewamy beszamelem i posypujemy startym żółtym serem. Pieczemy w piekarniku nagrzanym do 200 stopni ok. 15-20 minut.
Rozleniwionych gości możemy rozruszać tańcami, hulankami i swawolami, bądź też dopchać ich …
Tiramisu
(tym razem mi się udało – po przepis odsyłam do jednego z poprzednich wpisów).
Mam nadzieję, że taki jadłospis przypadł Wam do gustu – nie jest zbyt czasochłonny, szczególnie, że wiele rzeczy można robić w tak zwanym międzyczasie. Tak więc smacznego i super zabawy ostatkowej!