Będąc w obcym kraju staram się poznawać go nie tylko turystycznie, historycznie czy obyczajowo, ale również kulinarnie (czytaj – lubię dobrze zjeść ;)). W spadku po Monarchii Habsburgów Austria odziedziczyła bardzo zróżnicowaną kuchnię, w której łączą się wpływy m.in. niemieckie, czeskie i węgierskie, dając czasami całkiem wybuchowe mieszanki. Poniżej moja lista potraw i napojów, które pomimo „dziwności” są całkiem smaczne.
1. Kiszona/czerwona kapusta … na ciepło
Już sam fakt, że Austriacy chętnie goszczą w swojej kuchni kiszoną kapustę, jest interesujący (w wielu krajach traktowana jest jako „zepsuta”). Jednak to co mnie zdziwiło, to podawanie jej w wersji na ciepło – brrrrr. Z drugiej strony koledzy w pracy uznali za dziwne jedzenie jej na zimno. O ile jednak nie przekonali mnie do swoich zwyczajów, o tyle kapusta czerwona podawana na ciepło smakuje całkiem nieźle. Szczególnie jeśli jest dodatkiem do pieczonej gęsi serwowanej tradycyjnie na Świętego Marcina (tzw. Martinigansl).
2. Frittatensuppe czyli rosół z naleśnikami
Przez długi czas myślałem, że koledzy robią sobie ze mnie jaja proponując zjedzenie tego specjału. Jak sięgam pamięcią, rosół nigdy nie należał do moich faworytów jeśli chodzi o zupy. Teraz jest już znacznie lepiej, ale nadal szału nie ma 😉 Ale kto do licha wpadł na pomysł, żeby zamiast makaronu wrzucić do rosołu pokrojone naleśniki?!
3. Panierte leber
Wątróbkę lubię. Nawet uwielbiam. Smażoną na patelni, jedynie z dodatkiem cebuli, soli i pieprzu. Tak więc gdy tylko zlokalizowałem ją w karcie w jednej z knajpek, bez zastanowienia (i doczytania) zamówiłem. Nawet nie wyobrażacie sobie mojego zdumienia gdy dostałem wątróbkę a’la sznycel, czyli panierowaną i smażoną na głębokim oleju. Austriacy naprawdę mają jakąś obsesję na punkcie panierowania wszystkiego co im wpadnie w ręce. Cud, że desery się jeszcze ostały.
4. (Käse)leberkäse
Kolejna potrawa z wątróbką w tle, która tak naprawdę nie ma z nią nic wspólnego. Z serem zresztą też, przynajmniej w podstawowej formie. W uproszczeniu wygląda toto jak pieczeń, która doskonale smakuje zarówno na ciepło jak i na zimno. W Austrii dość popularny jest wariant zwany Käseleberkäse, do którego dodawane są kawałki sera żółtego. W sklepach można zamówić sobie Käseleberkässemmel, czyli kajzerkę (oczywista!) z pieczenią, a do tego dorzucić kiszonego ogórka. Niebo w gębie! I stawia na nogi po „męczącym” dniu wczorajszym.
5. Marillenschnaps
Zostawmy na razie jedzenie i przejdźmy do napojów. Nie da się nie zauważyć, że najpopularniejszymi owocami w Austrii są winogrona i morele. Z tych drugich wytwarza się m.in. ciasta, knedle, powidła no i oczywiście Schnaps, czyli po naszemu „bimber owocowy” 😉 Marillenschnaps to po prostu „must drink” gdy odwiedzacie Austrię. Nie polecam jednak pić go w upalne dni, ponieważ dziwna kultura picia w tym kraju sprawia, że mocne alkohole zawsze podawane są na ciepło.
6. Sturm i Most
Pozostając w klimatach „ciekłych”, zobaczmy co też można przygotować z winogron. I nie mam tu na myśli wina, bo zanim ono powstanie, możemy raczyć się jego „przedproduktami”. Najpierw z winogron powstaje słodki moszcz (Traubenmost), którym spokojnie mogą raczyć się nawet dzieci i kierowcy. Jednak po częściowej fermentacji kilka dni później przekształci się on w napój winny, zwany tutaj Sturm. Strasznie zdradliwy swoją drogą, bo wchodzi jak lemoniada, ale swoją moc posiada (4 – 10%). Całości dopełniają bąbelki – dlatego Sturm sprzedawany na targu nie jest korkowany, natomiast w sklepach można dostać go w plastikowych butelkach z ostrzeżeniem aby ich nie wstrząsać (napój cały czas „pracuje”).
7. Wiener Kaiserschmarrn
Pora na deser. Przyznam się, że od tego przysmaku przez dłuższy czas odstraszała mnie nazwa – w moim tłumaczeniu są to po prostu „cesarskie smarki” (zresztą sami zobaczcie jak to wygląda 😉 ). Podobno po raz pierwszy przygotowano ten deser dla cesarza Franciszka Józefa, któremu tak przypadł do gustu, że stał się jego ulubioną potrawą na słodko. Przepis jest prosty – jeśli nie wyjdą Wam naleśniki, porwijcie je na kawałki, posypcie cukrem pudrem, podajcie z powidłami śliwkowymi i rozkoszujcie się cesarskim deserem.
8. Tiroler Gröstl czyli przegląd tygodnia
Wiecie jak robi się pizzę „śmieciową”? Na ciasto wrzuca się wszystko, co znajdziemy w lodówce. I tak mniej więcej powstaje Tiroler Gröstl 😉 A tak na serio w skład tej potrawy wchodzą ziemniaki, kawałki wołowiny lub wieprzowiny oraz cebulka. Wszystko to zostaje następnie podsmażone na patelni i przyprawione m.in. majerankiem, kminkiem i pietruszką.
9. Tafelspitz
Kolejny w tym zestawieniu przysmak Franciszka Józefa, walczący ze sznyclem o miano potrawy narodowej. Wygląd dania może nie zachęca, ale w takim wypadku proponuję zamknąć oczy i rozkoszować się smakiem duszonej wołowiny, podanej z gotowanymi warzywami i pieczonymi ziemniaczkami oraz sosem chrzanowym. Najlepszy Tafelspitz można zjeść w restauracji Plachutta, która dla wołowiny jest tym, czym Figlmüller dla sznycla.
10. Servettenknödel, Semmelknödel i inne knödeln
Do wizyty w Austrii myślałem, że popularne knedliczki można zjeść tylko w Czechach. O jakże się myliłem. Ojczyzna Mozarta to po prostu wylęgarnia wszelkiego rodzaju knedli, robionych zarówno na słodko jak i jako dodatki do dań. Niemniej za każdym razem gdy widzę je na talerzu, jako pochłaniaczowi ziemniaków wydaje się dziwne przerabianie bułki na „udawane” dodatki. Co nie zmienia faktu, że są pyszne.
Kiszona kapusta na ciepło? Dziwny wynalazek.. Za to modra kapusta tylko i wyłącznie na ciepło!
Nie wiem jak smakuje modra kiszona na ciepło…ale biała jak najbardziej.Polecam tzw. panczkraut
Jadłem 3 tygodnie temu – z krupniokiem – pycha!